Hej :* Trochę mnie nie było, ale musiałam sobie wszystko pozałatwiać. Wizyty u lekarzy na moje dolegliwości, korki i nie zapominajmy o szkole, z którą wiąże się dużo obowiązków. No, ale jakoś to idzie do przodu byle do świąt :D Już się nie mogę doczekać. Został miesiąc, więc już naprawdę niedługo, ale ja i tak chcę je już! No i przy życiu trzymają mnie jeszcze dwa wydarzenia. A właściwie dwa filmy. Pierwszy to ostatnia część mojej ukochanej serii "Igrzyska śmierci. Kosogłos" część 2. Bardzo mnie ciekawi, jak przygody Katniss zostaną przedstawione na ekranie. Drugi film to kontynuacja "Listów do M", "Listy do M 2" :D Zakochałam się w pierwszej części i muszę zobaczyć, jak to będzie w drugiej. Także mam ambitne plany na najbliższy czas, a mianowicie iść do kina :D
Dalej nie mogę pozbyć się też stresu związanego z próbną maturą. Mam nadzieję, że jakoś to będzie...
A ja przychodzę do was dzisiaj z recenzją książki Geny Showalter "Alicja w Krainie Zombi".
Alicja, mogłoby się wydawać, jest normalną nastolatką. Ale za sprawą swojego ojca, nie jest normalna. Nie może wychodzić z domu po zmroku. Jej ojciec bowiem widzi coś, czego nikt inny nie widzi. Dziewczyna nie wierzy mu i uważa go za dziwaka. Za to bardzo kocha matkę i ubóstwia siostrę, Emmę. Alicję denerwuje to, że matka tak się podporządkowuje ojcu, a jemu ma za złe, że nie może prowadzić normalnego życia.
Jednak pewnego dnia Alicja sprzeciwia się rodzicom.
W dniu urodzin Alicji, Emma prosi siostrę, by ta wstawiła się u rodziców, żeby pozwolili jej iść na przedstawienie, w którym ma wystąpić. Alicja szantażuje matkę i ta pod presją przekonuje męża i całą rodziną idą na przedstawienie Emmy.
Kiedy wracają do domu zostają zaatakowani przez zombi. W wypadku giną wszyscy oprócz Alicji.
Gdy dziewczyna budzi się w szpitalu, dowiaduje się, że straciła rodzinę. Jest załamana, obwinia się za wypadek. Zarzuca sobie, że gdyby nie jej prośby, nic by się nikomu nie stało. Załamałaby się całkiem, gdyby nie dziewczyna, którą poznaje w szpitalu, Kat. Jest w niej tyle optymizmu, że zaraża nim Alicję. Dziewczyny zaprzyjaźniają się.
Po tych traumatycznych wydarzeniach, Alicja, już jako Ali przeprowadza się do dziadków. Tym sposobem trafia do tej samej szkoły, co Kat, i tam dzięki niej zyskuje trzy nowe przyjaciółki.
W szkole spotyka także Cole'a i jego przyjaciół, którzy zachowują się nietypowo. Pierwsze spotkanie Cole'a i Ali jest bardzo dziwne. Oboje doświadczają wizji, w której się całują. Chcą to sobie wyjaśnić, lecz żadne z nich nie wie, co tak naprawdę było tego przyczyną.
Ali poznaje Cole'a i jego przyjaciół coraz bliżej. Okazuje się, że są zabójcami zombi i to, to jest ich głównym zajęciem. Walczą też z grupą, która eksperymentuje na zombi, ożywiając je. Ali decyduje przyłączyć się do nich. Rozpoczyna szkolenie pod okiem Cole'a. Rodzi się między nimi uczucie. Oboje też doświadczają codziennych wizji. Każdego dnia, kiedy ich spojrzenia łączą się pierwszy raz, właśnie tego doświadczają. Ciągle próbują znaleźć tego przyczynę, jednak wciąż nie mogą dojść co się z nimi dzieje.
Zombi jednak nie śpią. Są aktywne częściej niż normalnie, a grupa wciąż traci członków w walce. Nie potrafią rozszyfrować, co się dzieje. Jednak kiedy Emma ujawnia się Ali i zdradza, co tak naprawdę się dzieje, dziewczyna doznaje szoku.
Czy Ali, jej przyjaciele i dziadkowie są bezpieczni? Czy zabójcom uda pokonać się zombi? I czy Ali i Cole będą razem, żyć długo i szczęśliwie?
Kolejna książka, w której się zakochałam, i którą pokochałam całym sercem. Muszę kupić kolejne dwie części, bo oszaleję. Książka po prostu jest genialna. Wciąga i połyka w całości.
Bardzo podoba mi się relacja Cole'a i Ali. Nie jest przesadzona. Nie lubię, kiedy ta miłość jest za bardzo... no taka niesmaczna. Że się tylko obściskują i tylko to jest pokazane. Nie cierpię tego. Tu jest pokazana walka dobra ze złem. I to na niej skupia się wszystko. Miłość jest w tle i jest tak bardzo słodka. Podoba mi się też to, jak Ali podnosi się z załamania, żeby robić coś dobrego. I robi to nie tylko dla siebie, robi to też dla ojca.
Ali jako bohaterka jest bardzo pozytywną postacią. Polubiłam ją i ma do niej sentyment. To, jak traktuje swoje przyjaciółki przywodzi mi na myśl mnie samą. Jest oddana, można jej zaufać i zawsze jest. Wyczuła, że coś się dzieje z Kat i drążyła dopóki się nie dowiedziała. Kat też bardzo polubiłam. Ten jej optymizm i jej teksty po prostu rozwalają.
A co do Cole'a, to po prostu cudowny facet. Nie podobają mi się faceci, którzy teraz chodzą po ziemi. Tacy lalusie. Nie cierpię takich chłopców. Dla mnie facet jest taki jak Cole. Mocny, silny, odpowiedzialny, do niczego nie zmusza, można czuć się przy nim bezpiecznie, nie jest nachalny. No po prostu aż chce się przytulać :D
Całokształt książki był cudowny i chyba nie jestem w stanie znaleźć tu czegoś co by mi nie odpowiadało. Dlatego polecam ją wszystkim spragnionym wrażeń, przeżyć i silnych emocji.
Moja ocena 10/10.
Do napisania :D