Hej :* Dzisiaj w końcu mogę sobie na luzie dodać recenzje, bo jutro idziemy do kina, a i trochę mniej już tych sprawdzianów mam, tak więc mogę odetchnąć. Przede mną widmo próbnej matury, no ale do niej nie dam rady się za specjalnie przygotować. Mam nadzieję, że uda mi się to napisać, nie oszalawszy wcześniej.
Ale nie będę was zanudzać, zapraszam na recenzję.
"Na zawsze" to powieść autorstwa Sandi Lynn.
Ellery Lane to dwudziestotrzyletnia kobieta, która wiele w życiu przeszła. Mając sześć lat zmarła jej mama. Jej tata, popadł po tym w alkoholizm. Kiedy Ellery miała szesnaście lat zdiagnozowano u niej raka. Dziewczyna po diagnozie próbuje popełnić samobójstwo, jednak udaje się ją uratować. Ellery zostaje wyleczona, lecz kiedy kończy osiemnaście lat los, kolejny raz nie jest dla niej łaskawy. Umiera jej tata. Dziewczyna idzie na studia i poznaje tam chłopaka, Kayle'a. Są ze sobą cztery lata, kiedy chłopak zrywa z Ellery. Dziewczyna jest załamana. Jedynym jej wsparciem jest jej przyjaciółka, Peyton. Dziewczyna odnajduje też zapomnienie w malarstwie. Jest bardzo utalentowaną artystką i ma możliwość dostania pracy w galerii, w której mogłaby sprzedawać swoje obrazy.
Connor Black to ponad trzydziestoletni milioner. Odziedziczył firmę po ojcu. Niczego mu nie brakuje. Kobiety ma tylko na jedną noc. Nie przejmuje się nikim i niczym. Ma też pewną tajemnicę, o której nikt nie wie.
Ellery i Connor spotykają się w klubie, do którego zabrała Ellery, Peyton. Connor wychodzi stamtąd pijany, a dobre serce Ellery nie pozwala jej go zostawić. Dziewczyna odwozi go do domu i w ten sposób zaczyna się ich znajomość. Chłopak z dziewczyną, co chwilę na siebie wpadają, a Connor wciąż zaprasza gdzieś Ellery. Ona jednak nie ułatwia mu tej znajomości, wręcz przeciwnie. Mimo to, coraz bardziej zaczynają się od siebie uzależniać.
Czy Connor i Ellery pomimo, różnych przeżyć będą razem? I czy jedna tajemnica może wszystko zniszczyć?
Muszę szczerze powiedzieć, że zakochałam się w tej powieści. Przeczytałam ją w kilka godzin. Nie mogłam oderwać się od przygód Ellery i Connora. Bardzo ciekawiło mnie, jak dalej potoczą się ich losy i muszę przyznać, że w sumie byłam zaskoczona. Przed przeczytaniem wnioskowałam, że to Connor może wszystko zniszczyć, a tu jednak okazuje się całkiem inaczej.
Co do głównej bohaterki. Szczerze powiedziawszy mam mieszane uczucia. Na początku bardzo mi się podobała. Podobała mi się jej osobowość. To, że nie daje się tak łatwo zbyć i wpędzić w poczucie winy. To, że nie jest łatwą panienką, że byle słówko Connora, nie jest w stanie sprawić, że ona będzie na każde jego skinięcie. Podobał mi się też jej charakter. I to jaka była w stosunku do Connora. Potrafiła postawić na swoim i nie była bezbronną, małą kobietką, tylko pełną odwagi i hartu ducha kobietą, która idzie z podniesioną głową i mimo, że czasami los rzuca kłody pod nogi i gdzieś w środku się rozsypuje, to nie daje tego po sobie poznać.
Jednak później jest całkiem inna. Zmienia się, może pod wpływem przeżyć, nie wiem, ale ta zmiana nie podoba mi się. Jest to niestety zmiana na gorsze. Kłamie, jest sfrustrowana, nie podejmuje żadnych działań, biernie bierze udział w swoim życiu. Wszystko, co najpiękniejsze, niszczy swoimi fochami i jakimiś dziwnymi gierkami. Muszę przyznać, że w niektórych momentach, byłam na nią naprawdę wściekła.
Connor... Cóż mogę o nim powiedzieć? No ideał mężczyzny, przynajmniej jak dla mnie. Przystojny, bogaty, a co najważniejsze z poczuciem humoru, walczy o swoje, uczciwy, kochający, można czuć się przy nim bezpiecznie. Jest też trochę arogancki i taki... jakby to określić, trochę chamski. Ale to mi się podoba w facetach najbardziej, że są tacy właśnie niegrzeczni.
Tak więc podsumowując książka cudowna i polecam ją wszystkim dziewczynom, bo wydaje mi się, że facetów ona nie zainteresuje. Wzrusza, porusza i pokazuje, że przeznaczenie i prawdziwa miłość istnieją naprawdę.
Moja ocena 9/10.
Tu mogę się tylko przyczepić do tej niezbyt fajnej metamorfozy głównej bohaterki.
Do napisania :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz