Hej :* Przychodzę do was z nową recenzją, jako, że postanowiłam jutro odwiedzić bibliotekę i chciałam oddać wszystkie książki. Tak więc przeczytałam kolejną książkę. Muszę przyznać, że nie było trudno, bo książka mnie bardzo zaciekawiła.
"Kukułka" to powieść Antoniny Kozłowskiej.
Książka opowiada o dwóch kobietach po trzydziestce.
Marta ma wszystko czego chce. Dom w luksusowej dzielnicy, kochającego męża, dobrze płatną pracę w korporacji. Jednak do szczęścia brakuje jej jednej, jedynej rzeczy. Dziecka. Marta nie może pogodzić się z tym, że nie ma dzieci. Dołuje ją to, że każda ciąża kończy się poronieniem. Jest na skraju załamania nerwowego. I nic nie pomaga to, że jej mąż cały czas trwa przy niej i kocha ją bezwarunkowo. Coś się w Marcie wypala.
Druga z nich, Iwona, jest samotną matką dwójki dzieci. Pracuje jako woźna w szkole i mieszka u mamy. Żyje biednie i ciągle brakuje jej pieniędzy na życie.
Los styka obie kobiety w bardzo krytycznych momentach ich życia. Iwona ledwo daje radę utrzymać dzieci, a Marta prawie wpada w depresje, nie mogąc mieć dziecka.
Iwona zgadza się zostać matką, która donosi i urodzi dziecko Marty i Filipa, za pieniądze. W Martę na nowo wstępują siły. Zaczyna przygotowywać wszystko na przyjęcie dziecka i próbuje zaprzyjaźnić się z Iwoną, której pomaga. W Iwonie jednak odzywa się instynkt macierzyński i nie chce oddać dziecka.
Czy Iwona zdecyduje się oddać dziecko do adopcji? I co zrobi Marta jeżeli okaże się, że kolejny raz coś stanie na przeszkodzie jej szczęściu?
Książka muszę powiedzieć budzi we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony podoba mi się, bo ukazuje prawdziwe życie i problemy kobiet, a z drugiej... No nie wiem, ale denerwuje mnie postawa Iwony i Marty...
Kobieta długo się zastanawia, czy zgłosić się jako matka, która urodzi dziecko innym ludziom. Z jednej strony chciała żyć na wyższym poziomie, dać swoim dzieciom wszystko, czego zapragną. Z drugiej wie, że jest to trochę niemoralne i że nie wie, jak zareaguje, kiedy przyjdzie do przekazania dziecka.
W ogóle nie podoba mi się to, że dziecko jest tu ukazane jako rzecz, którą można sprzedać. Dziecko to najwspanialsza rzecz na świecie i trzeba się o nią troszczyć i dbać, a nie oddawać innym. Poza tym jest tyle dzieci, które pałętają się po domach dziecka. Takim maluchom też potrzebna jest rodzina. I oprócz tego, że się ma dziecko, to jeszcze robi się coś dobrego.
Marta też dziwnie się zachowuje. I chociaż rozumiem to, że chciałaby mieć dziecko, to już powód mnie do tego nie przekonuje. Na początku wydaje się, że chciałaby mieć je z takiego samego powodu jak reszta kobiet, potem coś się zmienia... Chce mieć dziecko z samej chęci posiadania, a nie dlatego, żeby je kochać i uwielbiać... Trochę wydaje mi się to egoistyczne. No bo co to za powód, że inne kobiety mają, że wszystkie chodzą z dziećmi... Powinna chcieć dlatego, żeby móc patrzeć na połączenie jej i męża, ich miłości... Nie wiem, może jestem za młoda, nie mam swojego dziecka i nie wiem o różnych sprawach, ale bardzo irytuje mnie takie patrzenie na tą sprawę. Zobaczymy czy za kilka lat mi się zmieni, ale znając mnie pewnie nie :P
Mogłabym jeszcze pisać dalej, ale nie chcę zdradzić za dużo, bo nie byłoby przyjemności z czytania. Później wysuwa się problem na które mam swoje spojrzenie, podejrzewam, że różne od innych ludzi.
O czym mówię? Sięgnijcie po tę powieść i przeczytajcie, jest naprawdę fajna. I chodź denerwuje mnie zachowanie kobiet, to muszę powiedzieć, że książka mi się podobała i wciągnęła mnie. Liczę, że i wam się spodoba i sięgniecie po tę pozycję.
Do napisania :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz